sobota, 22 stycznia 2011

Jarosław Marek Rymkiewicz - Wieszanie

Z książki Rymkiewicza dowiemy się fascynujących szczegółów z życia Polaków schyłku XVIII wieku, głównie warszawiaków, ale nie tylko. Na przykład o zdobiących Warszawę kilkupiętrowych wieżach z gnoju, o tym, co należało do obowiązków kata (wywożenie padłych zwierząt oraz… palenie książek), albo o tym, że pierwsze loty machiną aerostatyczną (czyli balonem) poważnie zakłócały naturalny porządek świata. Ale to tylko garść smakowitych anegdot, siła książki leży w jej głównej tezie. Jakiej? O tym za chwilę.

Tytułowe wieszanie, będące motywem przewodnim całej książki, służy autorowi do różnych historiozoficznych i zgoła metafizycznych rozważań – o specyfice naszego „ducha narodowego”, o słusznym gniewie ludu, skierowanym ku zdrajcom i obcym agentom. Okazuje się, że w tym gorącym okresie mieliśmy swój własny, krótkotrwały co prawda, epizod prawdziwego terroru - powieszono kilkanaście osób, także tych należących do prawdziwej ówczesnej elity - i może niewiele brakowało, a stalibyśmy się drugą Francją, gdzie ścięto Ludwika XVI. Naprawdę mogło być tak, że u nas zawisnąłby król Stanisław August Poniatowski, zdrajca numer jeden, za swe działanie na rzecz obcego mocarstwa sowicie opłacany przez carycę Katarzynę. . . i, jak przekonuje nas autor, źle się stało, że nie wisiał. Polacy staliby się narodem królobójców – prawda, że fascynujące?

Oczywiście, trzy lata temu, gdy ukazało się „Wieszanie”, doszukiwano się w „Wieszaniu” zawoalowanej metafory historii najnowszej; przypominam, że były to rządy znienawidzonego PiS-u; osiemnastowieczny konflikt : pospólstwo (a może gorzej – motłoch czy ciemnogród) kontra elity można było łatwo przełożyć na (wciąż zresztą niewygasły) konflikt :PiS (bądź jego wyborcy) kontra elity dzisiejsze. A Szczepan Twardoch w świetnym eseju dotyczącym tej książki (dostępnym na jego blogu) przekonywał, że kolejną historyczną szansę na prawdziwe wieszanie przegapiliśmy w roku 1989, gdy Jaruzelski i Kiszczak mogli ozdobić warszawskie latarnie – poziom znienawidzenia komuny był wówczas w społeczeństwie naprawdę wysoki.
Tezą najważniejszą książki Rymkiewicza jest, że egzekucja „z woli ludu” ostatniego króla Polski zrewolucjonizowałaby polską historię, udowodniłaby, że nie jesteśmy tylko narodem, biernie jej podlegającym , dodałaby nam odwagi, unowocześniła i usamodzielniła. Ale że tak się nie stało – elity mamy (nie wszystkie oczywiście) wciąż antypolskie, a „masy” tchórzliwe. Owszem, teza taka brzmi karkołomnie, ale zapewniam, po lekturze wyda się dość przekonująca.

Rymkiewicz jest wśród dzisiejszych elit outsiderem i nonkonformistą, ośmiela się mówić innym niż one głosem, i naprawdę warto przeczytać, jakie jest jego rozumienie polskiej historii, wbrew naszym szkolnym skojarzeniom, niesamowicie fascynującej. Przypomina, że ówczesnych ludzi emocje polityczne nakręcały tak samo, jak dziś podczas kampanii wyborczych, albo i bardziej. A przecież historia to wczorajsza polityka, a polityka to dziejąca się na naszych oczach historia – o tym też warto pamiętać.

(recenzję pisałem we wrześniu 2010)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga