W najnowszym "Czasie Fantastyki" (2/2012) ukaże się mój felieton na temat "Imion Boga" Dominiki Oramus, pierwszej w Polsce tak obszernej pracy na temat powiązań religii z fantastyką. Autorka zajmuje się głównie autorami amerykańskimi, przy czym bierze na warsztat nie tylko Dicka, ale też ciężarówkę książek mniej ambitnych. Znane mi recenzje zarzucają Imionom Boga zbytni elitaryzm i przerost ambicji tudzież przechył moherowy - osobiście niczego takiego nie zauważyłem, o wiele bardziej zadzierał nosa Lem w Fantastyce i futurologii, a o wiele większy przechył moherowy cechował Tolkiena; wystarczy poczytać Listy. Wychodzi, że dzisiaj zasłużyć sobie na etykietę snoba czy katola jest o wiele łatwiej niż dawniej; czyżby rzekome wszechobecne "zaniżanie wymagań" było prawdą?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz