„Gambit
Wielopolskiego” to może najbardziej prowokacyjna, ze względu na skrajną
prorosyjskość, alternatywa z bardzo ciekawej serii „Zwrotnice czasu”. Niby mamy
wiek XXII, ale łatwo o tym zapomnieć – to raczej XIX wiek ozdobiony (trochę bez
ładu i składu) mnóstwem cyberpunkowych gadżetów, głównie militarnych – drony, raptory,
transformowane karabiny, sprzężone lasery, bioniczne siatki maskujące,
biokomputery i Infranet. Pomimo tej supertechniki wciąż mamy przed oczami
naszych dziewiętnastowiecznych przodków, podróżujących przez Rosję i toczących
długie Polaków rozmowy o historii i polityce, a nie dukajowych postludzi.
Powieść jest prowokacją naprawdę mocną; gdyby
Powstanie Styczniowe było mniej odległe w czasie, książka nie należała do
fantastyki, a autor miał większy talent literacki, powieść wywołałaby burzę
podobną do tej sprowokowanej niedawno przez Zychowicza. W świecie „Gambitu”
superkomputery z petersburskiego Centrum Symulacji Rzeczywistości przewidują różne
wersje historii, dzięki czemu można nią kierować, wybierając najlepszy wariant
(kłania się Asimov i „Fundacja”). Imperium Romanowów trwa w najlepsze, w wersji
co prawda dość przyjaznej dla obywateli, ale Polakom i tak marzą się powstania
i zamachy. Były spiskowiec, twórca „Niepodległej”, kapitan Andrzej Czachowski
przekonuje obecnego terrorystę/powstańca (niepotrzebne skreślić) porucznika Różyckiego
o bezsensie walki zbrojnej. Argumentem jest potencjalnie możliwy świat z Powstaniem
Styczniowym (czyli nasz) – koszmar nad koszmarami, nasilone represje, a potem
XX wiek i bolszewicy (gdyby nie było Powstania, nie byłoby bolszewików… teza
dość dyskusyjna). Za to w świecie powieści Polacy co prawda niepodległości nie
mają, ale z dumą trzęsą rosyjską Dumą i gospodarką, a nawet mają szansę na wejście
w rodowe mariaże z dynastią Romanowów. Istnieje co prawda Euroland, ale
Anglicy, Niemcy i Francuzi generalnie mają nas w de i najlepszym wyjściem jest unia
polsko-rosyjska, satysfakcjonująca obie strony…
W jaki sposób nie dopuszczono w powieści do
zaistnienia naszej wersji historii? Otóż w XIX wieku margrabia Wielopolski
(postać historyczna), by nie dopuścić do powstania, wymordował jego
rzeczywistych i potencjalnych (!) przywódców. To mi niepokojąco przypomina
„Raport mniejszości” Dicka, ale zamiast penalizacji przestępców przed zbrodnią,
co ośmieszył Dick, mamy opatrzone znakiem pozytywnym unicestwianie zawczasu
Hitlerów, Piłsudskich i wszystkich popełniających „zbrodnię na historii”. W
powieści determinizm historyczny nie jest zresztą stuprocentowy – przestawiać
historyczne zwrotnice mogą jokerzy (najwięcej wśród nich Polaków), którym jest
też wspomniany Różycki. Cóż, historyczna niestabilność zawdzięczana Polakom to
akurat pomysł dość ciekawy…
Przyznać jednak trzeba, że autor, będąc
historykiem, bezlitośnie przypomina zapomniane fakty z dziewiętnastowiecznej
historii. Nikt Powstania Styczniowego nie popierał, ani chłopi, ani
mieszczanie, ani nawet… jego przywódcy (Chłopicki, Skrzynecki, Sowiński). Sześć
tysięcy fatalnie uzbrojonych powstańców raczej nie zagrażało stutysięcznej
armii rosyjskiej. Finansowo Polacy hojniej wsparli cara – milion rubli z okazji
przyjazdu do Warszawy Mikołaja II w 1897 roku – niż niepodległościowy Skarb
Narodowy uzbierał przez dekadę.
Nie znaczy to, że książka potępia każdą walkę o
niepodległość – według autora szansę na udane powstanie mieliśmy chociażby w
roku 1829, ale nie wykorzystaliśmy przychylnej koniunktury. Poza tym w
opowiadaniu „Archiwum” tegoż autora („Nowa Fantastyka” 8 / 2013) Przechrzta
mierzy się z Powstaniem Warszawskim i polemizuje z Zychowiczem, przychylając
się do opinii Normana Daviesa o winie po stronie koalicjantów. Styczniowe było
nieracjonalne, a Warszawskie – przeciwnie.
Przeciwny inny punkt widzenia prezentuje Konrad T.
Lewandowski. Ten w powieści „Anioły muszą odejść” dla odmiany brutalnie
rozprawił się z (bez)sensem Powstania Warszawskiego, ale w „Orle bielszym niż
gołębica” (kolejny tom „Zwrotnic czasu”) jest wobec Powstania Styczniowego
zaskakująco przychylny. Ale o tym w innym miejscu.
Adam Przechrzta, Gambit Wielopolskiego. Narodowe Centrum
Kultury, Warszawa 2013.
wkradł się błąd, osoby podane jako przywódcy powstania styczniowego przewodzili raczej listopadowemu
OdpowiedzUsuń