sobota, 22 stycznia 2011

Wiktor Suworow - Akwarium

Literaturę szpiegowsko-sensacyjną porzuciłem gdzieś w czasach licealnych, przerzucając się na fantastykę. Okazało się po drodze, że fantastyka może doprowadzić także do tematów i zagadnień, o które bym jej wcześniej nie podejrzewał, w tym do kwestii polityczno-antykomunistycznych (Zajdel, Ziemkiewicz, Wolski, Twardoch) – nie wiem, czy się polski mainstream tak ładnie rozliczył z komuną jak fantaści. Tak zgłębiając literacko temat, dotarłem do Volkoffa, Mackiewicza, no i Suworowa.
Akwarium na niezaprzeczalną przewagę nad Ludlumami, Forsythami et consortes, gdyż wpisana jest weń autobiografia autora, własna kariera w GRU (radzieckim wywiadzie wojskowym), którego tytułową moskiewską bazą, owym otoczonym nimbem tajemnicy (w przeciwieństwie do KGB) „jądrem ciemności” jest właśnie owo „akwarium”. Anegdot i szczegółów ze szkolenia i z metod werbunku jest mnóstwo, sporo z nich to kawał ciekawej psychologii, podejrzewam, że takiej, której uczą każdego tajniaka. Egzaminy, które testują zupełnie co innego, niż sądzi testowany. Ciągła niepewność – czy to, co robię, to prawdziwe zadanie? A może sam jestem testowany? Niektóre anegdoty są kapitalne, np. ta o butach zostawiających ślady idące w odwrotnym kierunku, służących wprowadzeniu przeciwnika w błąd. „Miłośnicy” totalitaryzmu będą usatysfakcjonowani tą relacją zza kulis. Trochę zapewne przerażeni, ponieważ, jak pokazuje najnowsza historia, nie jest to rozdział do końca zamknięty. Kara śmierci, do dziś ciążąca nad Suworowem, wydaje się tylko przydawać wiarygodności autorowi.
 Albo taki śliczny fragmencik:
Ludzie dzielą się na kapitalistów i socjalistów. Jedni i drudzy potrzebują pieniędzy. Różnią ich tylko metody zdobywania. Jeżeli kapitalista potrzebuje pieniędzy, ostro zabiera się do pracy. Jeżeli socjalista potrzebuje pieniędzy, rzuca robotę i innych namawia, by poszli w jego ślady.
Być może owo piętno autentyczności (nie mi oceniać, na ile podkolorowanej) powoduje, że fabularnie powieść nie wpisuje się w mityczny schemat „odkrywania prawdziwej struktury rzeczywistości”, czyli – bohater w końcu przeciera ze zdumienia oczy, uświadamia sobie zło systemu i podejmuje nierówną, acz szlachetną walkę. Nie. Powodem owego „Go West” jest tylko i wyłącznie okazanie zbyt daleko idącej słabości psychicznej, według nas zupełnie naturalnej zresztą, i wcale nie mającej związku z nieosiągnięciem sukcesu operacyjnego, ale wystarczającej, by go z grona agentów wykluczyć. Do tej chwili słabości bohater jest aż trochę niewiarygodny w swoim perfekcjonizmie. Niemniej, ów trochę bezmyślny Suworow-narrator, „terminator”, dla którego cel uświęca środki, który nie wie, kto to Dostojewski (odpowiada na pytanie egzaminacyjne „generał Mikołaj Dostojewski”, czy jakoś podobnie), to jednak kreacja Suworowa-pisarza. Uwiarygadnia ona bohatera powieści, ale zarazem zaciemnia obraz „prawdziwego” Suworowa. Czasem nie wiemy, gdzie i na ile historia jest podkolorowana na potrzeby – jednak! – fabuły powieści sensacyjnej. Ale takie jest w końcu prawo każdej powieści.
Naprawdę warto. Zapewne większość miłośników powieści sensacyjnych ma już ową pozycję dawno za sobą, polecam więc każdemu, kto jej nie czytał – jest to zarazem świetne czytadło i świetna książka o kulisach radzieckiego totalitaryzmu. Zapewne sięgnę po inne książki Suworowa, w tym historyczne (popularno-historyczne?). Ostrzegam też, że lektura tego typu książek (podobnie jak Montażu Volkoffa) powoduje pewne skrzywienie w odbiorze rzeczywistości – zaczynamy wierzyć w spiskową teorię dziejów i zastanawiać się, kto mógł być (jest?) agentem obcego wywiadu, bo tak potężnej agentury jak ZSRR, rozsianej po całym świecie, nie miało pewnie żadne inne państwo. Zaczynamy zatem myśleć jak komuniści, dla których absolutnie każdy mógł być podejrzany. Może to jest więc pośmiertne zwycięstwo systemu? Skoro tak, to czy rzeczywiście lepiej być ufnym i łatwowiernym człowiekiem Zachodu, łykającym głodne kawałki o pacyfizmie i rozbrojeniu, z których tak się śmieją powieściowi agenci GRU?

(recenzję pisałem w grudniu 2009)

1 komentarz:

  1. U mnie też Suworow jest na liście gorąco polecanych. A co spiskowej teorii dziejów... ;)
    Liczba tylko etatowych agentów Ochrany (wcześniejszy model KGB/GRU) przekraczała wielokrotnie liczebność wojsk wysyłanych do pacyfikacji polskich powstań. Daje do myślenia, podobnie jak wiele innych faktów z historii naszego wielkiego sąsiada.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga