sobota, 22 stycznia 2011

Jarosław Marek Rymkiewicz - Kinderszenen

Bardzo ważna książka wybitnego poety i historyka literatury – odważnego intelektualisty, o co nie tak łatwo. Odwagę swą Rymkiewicz przypłacił w 1983 roku wyrzuceniem z pracy (za znakomite Rozmowy polskie latem 1983 roku – polecam), gdzie naprawdę nie przebierał w słowach w opisie Jaruzelskiego i jego ekipy (jest to naprawdę piękna książka i nie tylko o polityce). Teraz płaci cenę za popieranie Kaczyńskiego, a ten przecież dla elity nie jest specjalnie ‘trendy’.
Kinderszenen opowiada o Powstaniu Warszawskim, o dzieciństwie autora spędzonym wówczas głównie w Warszawie. Książka składa się z cyklu impresji, łączących w sobie i poezję, i okrucieństwo, i talent do szczegółów i sytuowanie zdarzeń na płaszczyźnie metafizycznej. Nie jest to analiza przebiegu walk, raczej ciekawe połączenie dziecięcej fascynacji tajemnicą życia i perspektywy doświadczonej osoby u jego schyłku, gdy trzeba nadać temu jakiś sens.  Proza poetycka, historyczna (patriotyczna), metafizyczna – takie dość rzadkie połączenie proponuje nam Rymkiewicz. Dbałość o detale idzie u niego w parze z poszukiwaniem głębszego sensu wydarzeń – i historycznych, i jednostkowych.

Spoiwem fabularnym jest tu wybuch niemieckiego czołgu-pułapki w centrum Warszawy, gdy 13 sierpnia 1944 roku zginęło kilkaset osób, głównie cywili. 

Rymkiewicz umieszcza Powstanie w perspektywie historiozoficznej, mówiąc, że było to najważniejsze wydarzenie w historii Polski, że ów zryw, świadczący o naszym umiłowaniu wolności, jest naszą najchwalebniejszą kartą. Że jego efekty, owszem, są, choć widoczne dopiero w długiej perspektywie. Więcej, dzięki Powstaniu dziś możemy cieszyć się wolnością… Polaków można zniszczyć, ale nie pokonać - z powodu umiłowania wolności, jak czytamy w cytowanym dzienniku sowieckiego żołnierza. Jeszcze ciekawsze rzeczy czytamy w, też oczywiście autentycznym, dzienniku Hansa Franka, z kart których wyłania się nam gorliwy humanista… Pewnie elita niemiecka rzeczywiście uważała się za takich postępowców, co jest dosyć przerażające. 

Dramatem autora wydaje się to, że – jako człowiek doświadczony – widzi raczej przypadek, przypadkowe śmierci (sam ocalał przypadkiem), niewiedzę, dlaczego jesteśmy tym, kim jesteśmy i po co w ogóle żyjemy. Odpowiedzi Rymkiewicz szuka w micie – micie Polski, na poły romantycznym, na poły pogańskim. Konflikt Polska- Niemcy to według niego konflikt plemienny, mało tego, można mówić o cechach narodowych – Niemcy chcą dominacji, a Polacy wolności. Powstanie udowodniło nasze umiłowanie wolności  właśnie.
Czy to prawda? Czy naprawdę Powstanie miało tak wielkie znaczenie? Poecie wolno tak sądzić, zwłaszcza, jeśli ten poeta ukazuje nam piękno naszej historii, nawet – zwłaszcza - tragicznej. Jest to jednak bardzo specyficzna estetyka – o pięknie decydują też nasze przegrane walki, szlachetne zrywy narodowe – ważne są intencje, nie efekt końcowy – mówi Rymkiewicz. Klęska może być piękna, a „duch” narodowy może dać efekt po kilkudziesięciu latach – może lepsze takie myślenie niż doraźna etyka utylitarna, dominująca dzisiaj.
Czy Polska przetrwała, bo była gotowa do poświęceń, czy przegrała z dokładnie tego samego powodu, wikłając się w z góry przegrane powstania? W jakim kraju żyjemy – kraju, który odniósł sukces, czy który przegrał?

Przypadkiem Kinderszenen polemizuje z czytanym przeze mnie w tym samym czasie Wallenrodem Marcina Wolskiego. Choć Wallenrod jest o wiele bardziej popkulturą, to  obie książki odwołują się do patriotyzmu (i romantyzmu), obie traktują o II wojnie światowej i o relacjach Polski z Niemcami. Obaj autorzy zostali niedawno poddani ośmieszającej kampanii za pełne patosu wiersze o żałobie narodowej i pewnych braciach bliźniakach. Co ciekawe, z książek wynika  jednak, że w kwestii patriotyzmu stoją na antypodach – Wolski uznaje prymat przetrwania (skoro musimy, podpiszmy pakt z diabłem, potem i tak go oszukamy), Rymkiewicz zaś głosi prymat ofiary, poświęcenia, honoru –  efekt naszego poświęcenia może być widoczny dopiero lata (wieki?) później. Co ze zwycięstwa moralnego, jeśli zginiemy – pyta Wolski. Co z przeżycia, jeśli utracimy honor – pyta „nekrofil” Rymkiewicz.
Ja już zważyłem argumenty obu panów, do czego i innych zachęcam.

(recenzję pisałem w czerwcu 2010)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga