sobota, 22 stycznia 2011

Marcin Wolski - Noblista

Powieści Wolskiego są zacne z powodu swej antypostkomunistycznej wymowy – autor głosi niepoprawne politycznie sądy o konieczności lustracji, o ciemnych kartach autorytetów PRL-u, o związkach wielkiego biznesu ze służbami czy o tym, że rozmaite służby specjalne wciąż potrafią wysmażyć jakiś „montażyk”, urabiając opinię publiczną. Powieść przeciera szlak przetarty przez książki Volkoffa czy Suworowa, opowiadając o ciemnych kartach biografii fikcyjnego literata, Henryka Barskiego. U owego „najwybitniejszego polskiego pisarza”, kandydata do Nobla, można doszukać się różnych podobieństw do Szczypiorskiego czy Szymborskiej, ma więc pewnie reprezentować część naszych elit, zawdzięczających swoją karierę „umoczeniu”. Co ciekawe, ów Barski wcale nie zasługuje na jednoznaczne potępienie, ale żeby to stwierdzić, należy książkę przeczytać w całości.

Jako czytadło, książka jest znakomita – nawet nie zauważyłem, kiedy przeczytałem jej połowę, historia sensacyjnego śledztwa prowadzonego przez młodego historyka literatury, Wiktora Leśniewskiego posiada wszystkie zalety dobrej literatury popularnej – trochę romansu i seksu, cliffhangery kończące rozdziały, miejscami jakieś pościgi i wybuchy, no i ta tematyka – ciemne karty najnowszej historii Polski - bliższa sercu każdego Polaka niż jej ludlumowskie odpowiedniki.

Szkoda tylko, że jest to kolejny „komiks prozą” (określenie Dukaja) w wykonaniu Wolskiego, mam wrażenie, że autor trzaska te powieści trochę zbyt taśmowo – ale w końcu to literatura popularna. Fabularnie, Noblista sytuuje się gdzieś na poziomie powieści Dana Browna (choć językowo jest dużo lepszy), tyle że z KGB, SB i WSI zamiast Opus Dei w roli zbrodniczych organizacji – tu jednak Wolski ma o wiele więcej racji niż wymysły Browna. No i bohaterowie nie są jednak aż tak papierowi.

Dzisiaj, po trzech latach, tę powieść, napisaną i wydaną w okresie rządów „strasznych Bliźniaków” czyta się jak dokument z minionej epoki, a Wolski sympatii dla Kaczyńskich specjalnie nie ukrywa. Mamy nawet wątek zamachu na prezydenta, który dostrzega w proroczym śnie jeden z bohaterów – w kontekście Smoleńska to autor zatem wykazał się pewnym niepokojącym profetyzmem.

Polecam, choć miejscami zbyt akcyjno-komiksowe rozwiązania powodowały zgrzytanie zębami. I wciąż mam wrażenie, że autora stać na dużo więcej. Aha, znajomość pierwszego tomu cyklu (Z nieprawego łoża) nie jest wymagana, każda z powieści jest zupełnie odrębną historią.

(recenzję pisałem w listopadzie 2010)

1 komentarz:

  1. Profetyzm Wolskiego jest wprost zadziwiający. W wielu jego książkach wydanych przed kilkunastoma laty jest mnóstwo doskonale przewidzianych wydarzeń, które rzeczywiście nastąpiły. Teraz czytam jego autobiografię i okazuje się, że jego opiekunka, nauczycielka oraz matka miały silnie rozwiniętą intuicję, a czasem wręcz dar jasnowidzenia. Autor podaje na to mnóstwo przykładów. Sam - jak widać - też ma najprawdopodobniej tę umiejętność.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga