sobota, 22 stycznia 2011

Jacek Dukaj - Wroniec

Jakiś czas temu Jacek Dukaj sporządził listę książek, które chętnie by przeczytał, ale których nikt nie chce napisać – jedną z pozycji była porządna powieść o stanie wojennym, który w polskiej literaturze pozostaje wciąż zjawiskiem prawie zupełnie nieopisanym. Najwyraźniej stwierdził, że skoro nie ma chętnych, napisze taką powieść sam. I napisał, tyle że w konwencji baśniowej (w warstwie fabularnej) i surrealistyczno-makabryczno-dystopijnej zarazem (w warstwie świata przedstawionego). I znów Dukaj jest nowatorem, choć to zupełnie inne dzieło niż Lód (ale kilka smacznych aluzji czytelnik wyłapie bez trudu). Pokolenie dzisiejszych trzydziestoparolatków powinno potraktować Wrońca jak swojego, bo rzeczywiście – tak odbierało się świat w czasach dzieciństwa, na trochę innym kanale niż dorośli.

Plus dla wydawcy – Wroniec to edytorskie wydarzenie roku, świetnie zilustrowane, trochę na wzór ówczesnych ilustracji z książek dla dzieci (wydaje mi się, że dziś się tak ich nie ilustruje – takie zaburzone proporcje są jednak dość niepokojące). Jednak nie jest to utwór skierowany dla młodego czytelnika, miejscami będzie zbyt niezrozumiały (kontekst stanu wojennego jest bardzo istotny) i zbyt okrutny – nie mam tego za wadę, trudno, żeby ten okres opisywać w landrynkowy sposób, poza tym – baśń w swojej genezie również nie jest cukierkowa, ci, którzy znają oryginał np. Kopciuszka wiedzą, o co chodzi. Ale – kto wie? Za parę(naście) lat może trafić na listę lektur szkolnych dla kilkunastolatków.

Największe tuzy polskiej fantastyki – Sapkowski i Dukaj – pod koniec roku 2009 uraczyli nas utworami zakorzenionymi w nieodległej historii, Sapkowski postraszył nas Żmiją usidlającą radzieckiego żołnierza (o polskich korzeniach!) podczas wojny afgańskiej, Dukaj – Wrońcem, dzierżącym z wysokiej wieży władzę nad Polską stanu wojennego niemal jak Sauron. W obu przypadkach są to utwory dość odległe od głównego nurtu ich twórczości, wyprawą w trochę inne rejony niż zwykle. Sapkowski jednak wydaje się być na fali opadającej, Dukaj – na wznoszącej. Ten pierwszy to Tarantino polskiej fantastyki, ten drugi – nie wiem, Kubrick?

(recenzję pisałem w grudniu 2009)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga