sobota, 31 maja 2014

Nie wasz papież


Bardziej tradycyjnie nastawieni katolicy, szukający w Kościele raczej pewności niż wolności, mają mimo wszystko pewien problem z papieżem Franciszkiem. Nieufni wobec mediów, czują pewną niestosowność w tym, że Franciszek jest tak przez nie hołubiony. Te same słowa papieża, które ogół świata cieszą „większym oddechem”, u nich budzą niepokój, choć raczej z powodu „ducha”, nie „litery”. Tradycjonaliści tacy liczyli na otrząśnięcie się Kościoła z reformacyjnych nowinek, nastawienie na jakość, a nie bylejakość, czyli „bramę szeroką otwartą”. Wiosną Kościoła był dla nich raczej pontyfikat Benedykta XVI, a tu niespodzianka – nowy papież położył większy nacisk na ewangelizację niż moralność, o „cywilizacji śmierci” nie wspomina, prowadzi dialog ze  środowiskami wrogimi Kościołowi i nie prowokuje gejów i islamistów niefortunnymi wypowiedziami. Przypomina się „wow-katolicyzm" z filmu „Dogma” Kevina Smitha…

Tomasz Terlikowski uznał, że jest to materiał na książkę i napisał „Operację Franciszek” z zamiarem uspokojenia ortodoksyjnych serc, przeczuwając, że więcej w tym wizerunku papieża medialnej kreacji, takiego niemal symulakrum, niż rzeczywistego człowieka. Studiując dokładniej papieskie wypowiedzi udowadnia, że to tylko media wsadzają papieża do wygodnej szufladki lewicowo-liberalnej, kompletnie pomijając niewygodne słowa i ich kontekst. Trochę inaczej wygląda sprawa przeprowadzki do Domu świętej Marty czy wypowiedzi o luksusowych samochodach. Ani jedno ani drugie nie miało ideologicznego charakteru, tylko podyktowane było względami utylitarnymi i... ewangelicznymi. 

Papież Franciszek ukazany nam na kartach książki nie jest „antyklerykalny”, ani „lewicowy” bardziej niż poprzednicy, a już zmianę nauczania Kościoła na temat aborcji, antykoncepcji czy kapłaństwa kobiet można spokojnie włożyć między bajki – papież nie zmieni tego nawet, gdyby chciał. Neokonserwatyści amerykańscy widzą w papieżu marksistę a polscy antyklerykałowie młot na bogaty Kościół.

Między wierszami czytelny jest jednak pewien niepokój, który najsilniej dochodzi do głosu w zakończeniu książki. Terlikowskiego nie martwi medialność nowego papieża i „komunikacyjne ADHD”, ale jego „ekonomiczne” nastawienie, które ma za… przestarzałe, pochodzące z lat 70. Problemy świata dzisiejszego, twierdzi autor, to raczej wojna kultur i ofensywa różnych „genderowców” niż brak wrażliwości społecznej. Zupełne ignorowanie tej sfery kulturowej, na którą tak wyczuleni byli poprzednicy, uznawanie bezrobocia za największe zło w ostatnich latach… to nie nowoczesność, a powrót do przebrzmiałych kwestii (chyba jednak nie do końca…)! Niemniej autor przyznaje, że takim jak on grozi pycha starszego brata z historii o synu marnotrawnym – tak się staraliśmy a tu nic?

„Winien” jest inny charyzmat i inne doświadczenie obecnego papieża. Terlikowski interpretuje jego zachowanie przez pryzmat biografii. Jana Pawła II ukształtowała wojna i komunizm, Benedykta XVI – rewolta roku 1968, Franciszka – rządy junty wojskowej i zetknięcie się z latynoską biedą. Każdy z papieży uznał za największe zło to, czego skutków doświadczył osobiście.

Książka traktuje w równym stopniu o papieżu i nienagłaśnianych wypowiedziach, co o metodach ściemy. Napisana dla „liberałów” (żeby się nie cieszyli zanadto), dla swoich (żeby się nie martwili), ale zdaje się i dla siebie samego – o budowaniu zrozumiałego wizerunku papieża, o własnym spotkaniu z nim. Terlikowski i tak potraktował papieża z miłością, jak na posłusznego katolika przystało. Ciekawe, co zacznie za jakiś czas wypisywać o obecnym papieżu Waldemar Łysiak, który regularnie dowala Janowi Pawłowi II za kult miłosierdzia zamiast sprawiedliwości. Łysiak nie potrafi przeskoczyć etyki starotestamentowej, Terlikowski dawno tu uczynił.

Tomasz P. Terlikowski, Operacja Franciszek. Sześć medialnych mitów na temat papieża .Fronda, Warszawa 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz